Z moich spotkań z kobietami, które nie doceniają siebie i z własnych doświadczeń zrodził się projekt Ciałokwiat. Kwiaty w połączeniu z różnymi fakturami naszego ciała, naszej skóry tworzą niezwykłe obrazy. Otaczanie się nimi sprawia, że nasze samopoczucie staje się lepsze. Możemy je podziwiać, wąchać, relaksować się w ich towarzystwie.
Dzięki rozmowie na sesji zdjęciowej, atmosferze, która sprzyja otwartości, zrozumieniu oraz mojej empatii dla historii każdego ciała, powstają piękne obrazy, osobiste dzieła sztuki, które pozwalają kobietom spojrzeć na siebie czułym okiem, wzruszyć się i dostrzec w sobie piękno nawet tam, gdzie do tej pory widziały niedoskonałości.
Zapraszam Cię do przeczytania historii powstania Ciałokwiatu pod zdjęciami.
Ciałokwiat
Z moich spotkań z kobietami, które nie doceniają siebie i z własnych doświadczeń zrodził się projekt Ciałokwiat. Kwiaty w połączeniu z różnymi fakturami naszego ciała, naszej skóry tworzą niezwykłe obrazy. Otaczanie się nimi sprawia, że nasze samopoczucie staje się lepsze. Możemy je podziwiać, wąchać, relaksować się w ich towarzystwie. Dzięki rozmowie na sesji zdjęciowej, atmosferze, która sprzyja otwartości, zrozumieniu oraz mojej empatii dla historii każdego ciała, powstają piękne obrazy, osobiste dzieła sztuki, które pozwalają kobietom spojrzeć na siebie czułym okiem, wzruszyć się i dostrzec w sobie piękno nawet tam, gdzie do tej pory widziały niedoskonałości.
Na swojej fotograficznej drodze spotykam mnóstwo wspaniałych i pięknych kobiet, które wprawiają mnie w zachwyt. Zachwycam się ich charakterem, charyzmą, ale także ich urodą. One patrząc na siebie w lustrze widzą mnóstwo mankamentów. Nie podoba im się ich profil, ich rozstępy, blizny, „za duże uda”, „za małe piersi”. Wcale im się nie dziwię. Sama w sobie wciąż dostrzegam mnóstwo niedoskonałości. W końcu zawsze można byłoby poprawić to i owo, słysząc różne opinie wydawane na mój temat, przez osoby, które nawet nie pytam co o mnie sądzą. Mogłabym usunąć z brzucha pomarszczoną skórę po ciąży, zafarbować pierwsze siwe włosy, zawsze chodzić w staniku czy nie wychodzić z domu bez makijażu. Czy te cechy, które przeszkadzają innym to jest coś, czego naprawdę w sobie nie lubię, czy może to głosy w mojej głowie, ale nie mój głos, które podpowiadają „brzuch powinien być gładki i płaski, a jak taki nie jest to znaczy, że o siebie nie dbasz i pewnie żarłaś w ciąży”?
Przez długie lata, byłam tancerką. Moje ciało było wtedy wystawione na ciągłą krytykę. Jesteś za gruba, masz za dużą pupę. Nie takie stopy. Niektóre dziewczyny słyszały, że miały za duży biust. Każda z nas jakoś sobie z tymi komunikatami radziła, lepiej lub gorzej. Czy zostało w nas poczucie bycia nie wystarczająco dobrym? Na pewno.
Myślę, że przed ogromnymi kompleksami, które mogły się zrodzić w mojej głowie, słysząc takie słowa na co dzień, uchroniła mnie moja mama i jej postawa. Nie widziałam nigdy mamy stojącej przed lustrem i opowiadającej co mogłaby w sobie zmienić czy poprawić. Mnie zachęcała do tego by być sobą, ubierać się w to, co się lubi i w czym ja dobrze się czuję, a nie w to, co jest modne czy stosowne według innych ludzi. Mama od wielu lat nie farbuje włosów i nosi piękne srebrne loki, co mnie i innych wprawia często w zachwyt. Jestem Mamie za to bardzo wdzięczna, bo dzięki temu łatwiej było mi również akceptować moje zmieniające się ciało w przeciągu czterech ciąż, w których przybierałam dużo kilogramów ponad normę i nie tak łatwo było mi je później zrzucić po urodzeniu dzieci. Dzięki temu łatwiej mi teraz być wdzięczną moim piersiom, że wykarmiły i nadal karmią dziecko, zamiast mieć do nich pretensje, że już nie ta jędrność. Dzięki temu jeśli uważam za stosowne nie noszę stanika, nie czuję konieczności robienia makijażu, żeby wyjść do ludzi. Oczywiście nadal mam do siebie wiele zastrzeżeń, a jakże! Ale z wiekiem coraz mniej, bo wiem, że to co mnie definiuje jako kobietę, to wiele innych ważniejszych rzeczy niż sam wygląd. Mogę podobać się sobie, nawet jeśli nie podobam się innym. Nie znaczy to jednak, że mam siebie zaniedbywać, czy doprowadzać moje ciało do niezdrowego stanu, w imię skrajnej „ciałopozytywności”. Jednocześnie mogę siebie szanować, nie dowalać sobie i otaczać się czułością, nawet jeśli chcę coś w sobie zmienić.
Czy tak samo byłoby gdybym słyszała w domu od mojej mamy, to co nie raz usłyszałam od bliższych lub dalszych osób? A słyszałam po miesiącu od urodzenia dziecka „o jeszcze został Ci wystający brzuszek”, „wyglądasz jakbyś w brzuchu miała drugiego dzidziusia”. Najczęściej głosy krytyczne słyszę od innych kobiet. Czy nie byłoby wspaniale, gdybyśmy dostrzegały, dostrzegali piękno w sobie i w innych niezależnie od tego, czy ktoś w danym momencie miał ochotę wyjść z domu w makijażu, czy bez, mieć włosy w naturalnym kolorze a może pofarbowane? Czy krótkie spodenki mogą być zarezerwowane tylko dla długonogich szczupłych kobiet? Czy nie mogę czuć się swobodnie i pięknie ubierając krótszą bluzkę, choć mój pępek zanurzony jest w pomarszczonej skórze?
Spójrz na siebie i swoją historię czułym okiem. Każda zmarszczka, blizna, rozstęp, czy inna bardziej poważna zmiana w ciele, cecha, którą postrzegasz jako swoją ułomność, jest zapisem Twoich życiowych doświadczeń. Czasem są to trudne wydarzenia, a czasem wręcz przeciwnie – wydarzenia, które chcesz pamiętać przez całe swoje życie. Niezależnie od tego w jakim miejscu znajduje się Twoje ciało, w jakiej jest kondycji, to zasługuje na opiekę, szacunek, czułość, wrażliwość wobec niego. Można nauczyć się kochać to ciało i dawać mu to, co najlepsze dla niego i dla Ciebie.